sobota, 6 grudnia 2014

Moje ostatnie wydarzenia i jak sobie z tym poradziłam...

Witam znów po dłuższej przerwie!

Długo nie pisałam, gdyż w większości treść pokrywała się by to z ostatnim postem. tego chciałam właśnie uniknąć. A co się działo ze mną od ostatniej pory? Długo by tu opowiadać, zresztą samo wspomnienie tych wydarzeń powoduje u mnie jeszcze ból. 

Pokrótce - Nie udało mi się z dalszym kształceniem i znów zostałam porzucona. Bolało to bardzo mocno, ponieważ myślałam, że to był ten jedyny. Chciałam z nim spędzić całe życie, lecz on nie chciał spędzić go ze mną. Zrzucił wszystko na mnie, co było powodem jeszcze gorszej depresji. Okazało się jednak, że wina leży po jego stronie - miesiącami kłamał, że mnie kocha, podczas gdy tak naprawdę chciał być z inną. Najgorsze było to, że znałam ją, wiedziałam jaka ona jest i nawet przez niego byłam utwierdzana w przekonaniu, że nie jest dla mnie żadną konkurencją. Jednak to i tak nie bolało mnie tak, jak kłamstwo, że jestem miłością jego życia... Tak bardzo go kochałam, że nawet mu się tak nieskładnie oświadczyłam... On to przyjął, by później z jeszcze większym okrucieństwem powiedzieć, że nie chce ze mną być. Stał się moim całym światem, więc łatwo sobie wyobrazić jak to jest, gdy nagle się wszystko wali. O tej drugiej dowiedziałam się nie od niego, tylko od mojej przyjaciółki. Nawet nie miał w sobie tyle odwagi, by mi o tym powiedzieć. Moje obrzydzenie sięgnęło zenitu. Tak samo moja depresja. 

Oczywiście pokazywałam wszystkim, że nic się nie stało, ale w środku i tak mam złamane serce. Wciąż myślę o nim każdego wieczoru. Co do nauki - stwierdziłam, że ten rok będzie świetną okazją do zdobycia innych kwalifikacji. 

Jak sobie poradzić z taką sytuacją uczyłam się przez lata. Najgorsze dla mnie są słowa typu "Tego kwiata jest pół świata" i znane każdemu "Będzie dobrze". Dla mnie jest to oznaka, że druga osoba w ogóle nie wie, jak się czuje dana osoba i nawet nie chce wiedzieć. Mam za to kilka osób, które zawsze podnoszą mnie na duchu i pokazują, że świat mimo wszystko wciąż jest piękny. Pierwszą jest moja młodsza siostra. Bardzo dobrze wie, czym jest takie porzucenie i co najlepiej działa w moim przypadku: ciasto i dobre wino ;) Drugą jest moja ciocia: na tą wiadomość jedynie mnie przytuliła i życzyła mi mnóstwa miłości (dodam, że zerwanie było tuż przed moimi urodzinami). Trzecią i czwartą są moje przyjaciółki: One zafundowały mi najpierw zimny prysznic a później dobrą psychoanalizę, za co im jestem bardzo wdzięczna :) 
Dzięki tym osobom uświadomiłam sobie, że rozstanie to nie było spowodowane przeze mnie, nie ma więc niczego, co mogłabym sobie zarzucić. Nie ma więc sensu bezustanne zamartwianie się, dołowanie i nicnierobienie. Zawsze jest coś, co wychodzi Ci najlepiej, nawet jeśli akurat teraz Ty tego nie widzisz. Moim błędem było całkowite podporządkowanie się drugiej osobie - zawsze należy zostawić sobie choć parę rzeczy tylko dla siebie. Wtedy możesz się w tym zatracić, gdy dopada Cię żal. I zawsze miej kontakt z kimś, komu ufasz. Zawsze jest łatwiej, gdy masz przyjaciela :)

Dziś jestem pełna nadziei na zmiany, chcę stawać się lepszą. Dlatego potrzebne są pomysły, jak ten stan utrzymać :) I o tym napiszę po wypróbowaniu kilku z nich. 

Do zobaczenia (wkrótce, mam nadzieję)
Zielona Kotka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz